Po kilku burzach które przeszły, ciemne chmury oddaliły się znad projektu MŁD/CZARLSON by za chwilę powrócić. Prawda jest taka:
1. Płyta znajduje się w tłoczni - inzynier sie skopcił i pomieszał kolejność utworów
2. Okładka jest wydrukowana, zbiera roztocza i kurz by mieć +5 do fajności
3. Robimy wszystko żeby zdążyć przed świętami
Co do ewentualnej daty - damy znać, tak samo w przypadku preorderow, ewentualnej wartości dodanej oraz promomiksu w wersji video
Friday, 26 November 2010
powoli do przodu.
Tuesday, 23 November 2010
Monday, 22 November 2010
internet nie kłamie
nie chcemy nic zapeszac ale internet mówi:
22-11-2010 20:54 Arrived at FedEx location WARSAW
22-11-2010 20:54 Arrived at FedEx location WARSAW
Wednesday, 17 November 2010
didaskalia
ciekawy artykuł Bartka Chacińskiego, poniżej wklejamy plusy winylowyego wydawnictwa
1. Konieczność zwydatkowania pewnej energii: trzeba podejść do gramofonu i nastawić płytę. A przy okazji spalić trochę kalorii i mieć bardziej, hm, fizyczny kontakt z nośnikiem. Poza tym ta oddana energia powoduje, że niechętnie zrezygnujemy ze słuchania, a wcześniej prawdopodobnie zaplanujemy sobie czas na to.
2. Brak możliwości przewijania (przełączanie z utworu na utwór jest - ale trzeba się nieźle namęczyć). który sprawia, że paru płyt wysłuchałem do końca, tłumiąc wszelkie przejawy ADHD.
3. Podział płyty na dwie lub więcej części po ok. 20 minut każda. Nieźle się słucha takimi blokami, łatwiej się skoncentrować na minut dwadzieścia niż pięćdziesiąt. No i po każdym bloku mamy krótką przerwę.
4. Analogowy dźwięk. Technologicznie gorszy (pasmo, dynamika), za to dla wielu osób psychologicznie lepszy. Dźwięk ciekawy również dlatego, że olbrzymie różnice wprowadza tłoczenie płyty, sprzęt, na którym jej słuchamy - różnice większe niż w wypadku technologii cyfrowej.
5. Poczucie ekskluzywności - tutaj uwaga z punktu pierwszego “minusów” (patrz niżej) staje się zaletą, każdy egzemplarz jest inny, poza tym rzeczy wydane tylko na winylu wolniej rozpowszechniają się w sieci, rzadko trafiają na YouTube (ta płyta do dziś - od sierpnia, gdy została wydana - jeszcze tam nie trafiła).
Cała reszta przeciw w artykule, al eprzeciez nie zamiescimy bo to jak strzał w stope a nawet w dwie
1. Konieczność zwydatkowania pewnej energii: trzeba podejść do gramofonu i nastawić płytę. A przy okazji spalić trochę kalorii i mieć bardziej, hm, fizyczny kontakt z nośnikiem. Poza tym ta oddana energia powoduje, że niechętnie zrezygnujemy ze słuchania, a wcześniej prawdopodobnie zaplanujemy sobie czas na to.
2. Brak możliwości przewijania (przełączanie z utworu na utwór jest - ale trzeba się nieźle namęczyć). który sprawia, że paru płyt wysłuchałem do końca, tłumiąc wszelkie przejawy ADHD.
3. Podział płyty na dwie lub więcej części po ok. 20 minut każda. Nieźle się słucha takimi blokami, łatwiej się skoncentrować na minut dwadzieścia niż pięćdziesiąt. No i po każdym bloku mamy krótką przerwę.
4. Analogowy dźwięk. Technologicznie gorszy (pasmo, dynamika), za to dla wielu osób psychologicznie lepszy. Dźwięk ciekawy również dlatego, że olbrzymie różnice wprowadza tłoczenie płyty, sprzęt, na którym jej słuchamy - różnice większe niż w wypadku technologii cyfrowej.
5. Poczucie ekskluzywności - tutaj uwaga z punktu pierwszego “minusów” (patrz niżej) staje się zaletą, każdy egzemplarz jest inny, poza tym rzeczy wydane tylko na winylu wolniej rozpowszechniają się w sieci, rzadko trafiają na YouTube (ta płyta do dziś - od sierpnia, gdy została wydana - jeszcze tam nie trafiła).
Cała reszta przeciw w artykule, al eprzeciez nie zamiescimy bo to jak strzał w stope a nawet w dwie
Subscribe to:
Posts (Atom)